Lektura - książki, orzeczenia, artykuły
Mój ojciec - Paweł Jasienica; E. Beynar-Czeczott
[SZTUKATER.pl]
Już w samym wstępie okazuje się, że Pani Beynar-Czeczott napisała jakiś czas temu analogiczną książkę dla wydawnictwa Prószyński i S-ka, ale pisząca te słowa o owej książce pojęcia nie miała. Poszperałam trochę w odmętach internetu i okazuje się, że wzmiankowana publikacja miała miejsce w roku 2006 i nakład wydawniczy jest wyczerpany. Zresztą wszystkie książki traktujące o Jasienicy cieszą się niezmiennym zainteresowaniem społeczeństwa, podobnie jak to było z książkami samego pisarza, które wbrew woli państwa ludzie kupowali namiętnie. Wówczas, ponad dekadę temu, wstęp do książki poczynił prof. Bartoszewski, przyjaciel Jasienicy, który na stronie 17 napisał tak:
„Wszyscy mamy do spłacenia Lechowi Beynarowi – Pawłowi Jasienicy dług wdzięczności za to, co zrobił w walce o niepodległość Polski i duchową suwerenność Polaków, szczególnie dlatego, że los nie pozwolił mu na satysfakcję pełnej rehabilitacji politycznej i moralnej za życia, a zbieg moralnie przestępczych działań ludzi podłych i ludzi małych przyjmuje w sprawie Pawła Jasienicy wymiar greckiej tragedii”.
Dzisiejsza książka jest wydana przed wydawnictwo MG, nie zawiera już owego wstępu, ale jak wynika z wprowadzenia dokonanego przez Autorkę, uzupełnia jej zawartość o przywołanie opisów późniejszych wydarzeń. Bezpośrednio zaś – jak podejrzewam, albowiem jak już wspominałam poprzedniej książki nie znam – chodzi o sprawy sądowo-spadkowe, które ciągnęły się latami za Autorką. Znajdują one swój finał w bieżącym wydaniu z roku 2018.
A co o samej publikacji? Uważam, że jest to książka napisana bardzo syntetycznie, bez zbędnego przegadania i rozżalenia. W pełni opisuje minione czasy z niedosłownym podkreśleniem, że były one okrutne i głupie. Ale czasy są takie jak ludzie. Są tutaj fragmenty korespondencji – i bardzo podoba mi się to, że Autorka zadbała o to, aby na tyle na ile to możliwe, ważne kwestie z życia prywatnego pozostały prywatne. Czasami po prostu pada hasło, że Jasienica nie życzyłby sobie pisania o czymś i nie ma o tym w książce nic ponad lakoniczną wzmiankę. Czytelnikowi ona w zupełności wystarcza, nie ujmuje nic z jakości i kompletności wspomnień, a ja miałam refleksję, że coraz rzadziej dbamy o to, żeby nie wszystko było na sprzedaż. Bardzo mi się ta asertywność Autorki podoba. Język jest żywy, plastyczny i ubrany w konkretne myśli i zdania. Brak rozwleczonych wątków, wszystko jest akuratne. Wręcz naznaczone inżynierskim pietyzmem. Uważam, że Autorka wyłuskała wszystko co potrzebne czytelnikowi do próby bliższego poznania Leona Beynara, którego sam bohater ocalił od zapomnienia przyjmując swój „literacki przydomek”. To bardzo piękna opowieść o ojcu-bohaterze, ze smutnym końcem, którego – z całego serca podzielam nadzieję Autorki – Jasienica nie był do końca świadom. Praktyczny jest również podział całości na rozdziały nazwane ważnymi zwrotami w życiu Jasienicy. I tak znaleźć tu można m.in. część o Wilnie, o Solinie, następnie są rozdziały tytułowane m.in. Bez Mamy, Ostatnie dni i Historii ciąg dalszy. Pozwalają one ucinać poprzednie wątki w momentach wystarczającego ich wyczerpania, a dają także zielone światło na żwawy przeskok w inne fakty prowadzące konsekwentnie do finału.
Polecam lekturze również ten artykuł, jakkolwiek zaznaczę, iż zdradza on to o czym pisałam w zdaniu poprzednim – owym smutnym zakończeniu. Jakkolwiek przyjemności lektury książki nie odbierze, to też warto dodać.
Ocena prasowa 5.5
Wydawnictwo MG
2018
stron 208