Lektura - książki, orzeczenia, artykuły
Dzisiaj będzie o miłości w czasach wojny.
Kiedy opisywałam swoje wrażenia po książce dr Joanny Ostrowskiej "mężczyźni z różowym trójkątem" (https://malgoskababula.wordpress.com/2016/08/27/mezczyzni-z-rozowym-trojkatem/), zakończyłam swoją recenzję w ten sposób:
To ważna książka, która jest nielicznym już świadectwem losów osób homoseksualnych w czasach wojny. To także książka, która dała odwagę kilku innym osobom, żeby głośno opowiedzieć o swoim życiu. Ale zbyt wielu odważnych nie było, a wraz ze śmiercią jednego z nich (2011), już nie poznamy takich historii. Dlatego tym cenniejsza jest ta książka, że jest aktem wielkiej odwagi ze strony Autora oraz świadectwem okrucieństwa i ludzkiej głupoty.
Dzisiejsza moja propozycja przywodzi podobne refleksje, chociaż uderza w nieco inną nutę. Ale nadal aktualne pozostaje to, iż takie świadectwa mają charakter jednostkowy... a szans na ich większą liczbę jest również coraz mniej.
Mamy tutaj opowieść o pięknej, prawdziwej miłości. Takiej ponad wszelki granicami (geograficznymi, społecznymi i rozumu także). Ale też o młodzieńczej naiwności i potężnej sile charakteru zbudowanej na strachu. Opisane wydarzenia są po stokroć prawdziwe, a ich cechą szczególną jest to, iż nie dotykają one kwestii samego paragrafu 175. Esencją opowieści jest szukanie miłości w bodajże najtrudniejszych czasach dla świata. Potem rozpoczyna się mozolna walka o to, aby owa miłość mogła przetrwać z całym swoim pięknem. Wbrew mnożącym się przeciwnościom.
W dużym skrócie (alias uproszczeniu) młody polski gej zakochuje się w młodym niemieckim geju. Tymczasem wokół trwa druga wojna światowa, a nasz bohater (z pochodzenia Torunianin), całkowicie wbrew rozumowi, ulokował swoje uczucia w żołnierzu Wermachtu. Działania zbrojne rozdzielają kochanków, a tylko jedno zachowanie powodowane lękiem o życie "oblubieńca" sprawia, że ich sekret przestaje być tajemnicą. O uczuciu łączącym tych dwoje dowiaduje się dowództwo niemieckie. Następują przesłuchania, torturowanie i osadzenie w więzieniu. A potem lata troski i oczekiwań.
To jest jedna strona tej historii.
Druga, to opowieść o konfrontacji z najbliższymi. Jak powiedzieć starszemu bratu, że jest się osobą heteronormatywną? Jak dodać do tego, że kocha się kogoś, z kim ten brat każdego dnia walczy?
Mnie poruszyła olbrzymia trwałość tego uczucia, niesamowita konsekwencja bohatera książki. Stefan K. przez całe powojenne życie ukrywał swoją orientację seksualną. Obarczony doświadczeniami z czasów wojny, każdego dnia drżał, żeby jego sekret nie wyszedł na jaw. Wielokrotnie zmieniał zdanie w kwestii zgody na opowiedzenie jego historii. Finalnie dał zielone światło na opublikowanie książki, z zastrzeżeniem, że może to nastąpić dopiero po jego śmierci. Jak bardzo można stłamsić człowieka... jak można go zastraszyć i tym samym zdeterminować jego życie.
Dla mnie opowieść ta miała jeszcze inny aspekt. Wspominałam kiedyś, że mam olbrzymi sentyment do Torunia, który był rodzinnym miastem mojej Babci i z którego pochodzi moja Mama. W Toruniu mam Ciocię. W miarę regularnie odwiedzam ją w jej mieszkaniu. A to znajduje się tuż przy dawnej siedzibie Gestapo. Tej samej, w której torturowano Stefana K. (zdjęcie pierwsze). Później był tam komisariat Policji, a dzisiaj urządzono w tym budynku nowoczesne lofty. Ciekawe, czy ich mieszkańcy znają historię tego miejsca...
Drugie zdjęcie to "okrąglak", czyli więzienie. Znajduje się ono na starówce. Tam przebywał Stefan K.
Wyd. Ha!art
2017
Stron 208
35 zł
Przekład: Agata Chmielecka, Filip Fierek