Aktualności
II Dyktando Rzeszowskie – tekst
Pisarza pamięci quasi-rapsod
„A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”.
Tudzież niech wiedzą mieszkańcy Rzeszowszczyzny,
że nie są pozbawieni arcybogatej spuścizny.
Niechże wszyscy poznają, co w ręku dzierżą pióra,
że pewien hrabia herbu Bończa był superzdolny
i że mizantropii ulegał, to wierutna bzdura!
Nie sposób nie przywołać słynnej Norwidowskiej frazy
o tym, cóż to Sokrates Atenom uczynił, że lud mu teraz statuę niesie,
otruwszy pierwej, odurzony nienawiścią, nie pokochawszy go od razu.
Tak to w literackim bywa show-biznesie, w tymże miszmaszu, w artystycznym hałasie,
docenia się twórców nie w okamgnieniu, lecz poniewczasie.
„Gwałtu, co się dzieje!”, „Damy i huzary”, „Mąż i żona”, „Dożywocie”
to twórcza scheda z przymrużeniem oka traktująca o ludzkim losie.
To li tylko początek nie najkrótszej listy komediopisarza,
rodem z południowo-wschodnich krańców Rzeczypospolitej,
który chcąc nie chcąc, rad nierad, chłonął z obyczajowości wachlarza.
Trzeba by się zastanowić, czy ponadstuletnia przestrzeń czasowa,
żołnierza kampanii napoleońskiej, twórcę romantyzmu,
oddaliła od nas i sprawiła, że nazbyt nużące będą jego słowa.
Alboż czy Cześnik w białoszarym żupanie i w szlafmycy, co świecę w ręku niesie,
rzekłszy swoje „mocium panie”, wyznałby miłość w esemesie?
Czy ów Papkin, co miał zostać dziewosłębem i zmusić do zamążpójścia zuchwałą,
wysyłałby e-maile lub prowadził portal e-randki z sercem przebitym strzałą?
Nieważne czy to tużpowojenne, romantyczne czy współczesne dzieje.
Bowiem chociażby taki zanadto pewny Gustaw, huncwot, lekkoduch co niemiara,
czułby się dobrze jako anonim w sieci, gdzie serfując wte i wewte poszaleje.
Abstrahując od przeszłości, która mierzy się z czasem Facebooka i Twittera,
wybierzmy coś spośród rozlicznych humoresek, poematów, aforyzmów
i żądni rozrywki czytajmy to choćby w e-bookach, które hołubi nowa era.
Bądź w rzeczywistości, zwiedzając wzdłuż i wszerz zamek w Odrzykoniu,
słuchając szczebiotu piegży i gżegżółki, podczas mżawki lub po przejażdżce na koniu,
patrząc na piękno buków oraz innych drzew, z których jesienią opadną liście i żołędzie,
sprawiając, że Fredro nie mrzonką, lecz niezapomnianym przez rzeszowian będzie.
Więcej na temat dyktanda znajdziesz tutaj.